Z tej okazji z Lucyną i Bogdanem Kozyrą rozmawiał Franciszek Kawa

F.K. Na wstępie naszej rozmowy w imieniu mieszkańców i władz gminy chciałbym Państwu serdecznie pogratulować tak wspaniałych nagród a jednocześnie podziękować za promocję naszej gminy.

L.K. W imieniu całej rodziny, która przez wiele lat ciężko pracowała na ten sukces, serdecznie dziękuję za gratulacje oraz za życzliwość i wspieranie naszych działań.

F.K. Sukcesy, których zapewne wielu Wam dzisiaj zazdrości, przyszły jak Pani powiedziała po wielu latach ciężkiej pracy, wielu problemach i stresach, które zwykle towarzyszą wielkim przedsięwzięciom.

L.K. Nie chcę na łamach gazety mówić o problemach, które towarzyszyły nam przy budowie pensjonatu „Sosnowe Zacisze”, ponieważ w naszym środowisku jesteśmy różnie postrzegani. Im dalej jesteśmy od swojego miejsca zamieszkania, tym lepiej jesteśmy oceniani. Aż się prosi powtórzenie przysłowia „trudno być prorokiem we własnym kraju”. Mogę tylko powiedzieć, że mieliśmy ogromne problemy z finansowaniem budowy, co kosztowało nas wiele nieprzespanych nocy, a o innych problemach mogę opowiedzieć Panu prywatnie jako koledze ze szkolnej ławy.

F.K. Wiem, że w latach 80-tych pracowaliście z mężem na Śląsku. Czy związki emocjonalne z miejscem urodzenia, czy też miłość do przyrody i czystego powietrza, zdecydowały o powrocie do Suśca?

L.K. Jako młode małżeństwo wróciliśmy ze Śląska w 1980 roku, ponieważ czas był niepewny, mąż zadecydował o powrocie. Ja tęsknię do tamtych miejsc do tej pory. Druga poważna decyzja – budowa własnego domu i z nią związany pierwszy kredyt.

F.K. Była Pani prekursorem działalności agroturystycznej zarówno w naszej gminie jak i w regionie. Ja sam wiele Pani zawdzięczam, ale proszę opowiedzieć jak narodził się ten pomysł i jak wyglądały początki Państwa działalności?

L.K. Jeszcze nie mieszkaliśmy w naszym domu, a poddasze już przyjmowało pierwszych gości. Mieli do dyspozycji całą kondygnację z łazienką. Takie były początki. W 1996 zmarła babcia męża. (Było nam żal domu, który pozostawiła, nie chcieliśmy go rozbierać. Mąż wymyślił remont na potrzeby agroturystyki. Tak powstało 8 pokoi, początkowo z mniejszą ilością łazienek (później zainstalowaliśmy je we wszystkich pokojach). Była to bardzo ciekawa inicjatywa. Dom tylko do dyspozycji gości, z holem, jadalnią, kuchnią. Byliśmy bardzo konkurencyjni. Oprócz tego dla naszych gości, gotowaliśmy obiady, co było bardzo doceniane.

F.K. Na usta ciśnie się pytanie. Skąd i jak czerpaliście wiedzę potrzebną do prowadzenia działalności agroturystycznej?

L.K. W tamtym czasie nie było się na kim wzorować, większość rozwiązań podpowiadała nam intuicja, zdobywaliśmy doświadczenie w praktyczny sposób i częściowo na własnych błędach , ale szybko przyswajaliśmy sobie tą wiedzę. Dodam, że oboje z mężem pracowaliśmy w zupełnie innych branżach. Mąż – pracownik telekomunikacji, ja – pielęgniarka w przychodni w Suścu. Mąż zaczął dodatkowo rozwijać działalność budowlaną. Można powiedzieć, że przez ponad dwadzieścia lat jednocześnie pracowaliśmy na czterech etatach.

F.K. Czy próbowała Pani wychodzić szerzej z inicjatywą rozbudowy bazy noclegowej?

L.K. Widząc duże zainteresowanie naszą działalnością, zaangażowałam się w utworzenie Stowarzyszenia Agroturystycznego. Założenie pierwszej na Lubelszczyźnie strony internetowej
o profilu agroturystycznym co zachęciło naszych współmieszkańców do współpracy. Powstało zarejestrowane w KRS „Roztoczańskie Stowarzyszenie Agroturystyczne”, którego w fazie tworzenia i początku działalności byłam prezesem. Muszę przyznać że moja dodatkowa działalność, czyli agroturystyka daje mi ogromną satysfakcję. Robię to z pasją, co przekłada się na znaczne korzyści finansowe. Całe życie funkcjonowaliśmy oszczędnie, lubimy coś tworzyć, w coś inwestować.

F.K. Czy bazowaliście Państwo tylko na kredytach i środkach własnych przy rozbudowie
i rozszerzaniu działalności agroturystycznej?

L.K. W 2005 roku pojawiły się możliwości uzyskania pomocy unijnej. Mając środki z naszych dodatkowych działalności, pozyskując środki pomocowe, postanowiliśmy zainwestować w mojej rodzinnej miejscowości. Zbudowaliśmy następny obiekt agroturystyczny nad zalewem w Majdanie Sopockim. Tym razem był to siedmiopokojowy domek z łazienkami, aneksami kuchennymi. Obiekt do samodzielnego funkcjonowania. Tam, też zainstalowaliśmy chyba pierwszą w regionie ekologiczną oczyszczalnię ścieków, jak również kolektory słoneczne (na poprzednim obiekcie zainstalowaliśmy już w 2001 roku). Inwestycja trafiona w dziesiątkę. Cały czas w sezonie jest oblegana przez gości. Nowoczesny obiekt, pięknie położony i zagospodarowany. Goście chwalą naszą kuchnię, co daje nam dużą satysfakcję. Ładnie nam się to „kręci”.

F.K. I samo nasuwa się pytanie, co dalej?

L.K. Zrodził się kolejnypomysł – duży pensjonat ze strefą SPA. Piszemy projekt na marzenie naszego życia. Projekt w konkursie ogłoszonym przez LAWP uzyskuje pierwsze miejsce w województwie Lubelskim. Obiekt powstaje. Niestety, dotacji nie pozyskaliśmy, mimo podpisanej umowy. Długa, bolesna historia. Można powiedzieć, że było to pięć lat wyjętych z życiorysu. Przez co przeszliśmy nie wie nikt, tylko my oboje. Nawet nasze dzieci nie chcą nas wspierać. Ale nie było drogi odwrotu. Po trzech latach działalności naszego pensjonatu mamy cichą nadzieję, że mimo kryzysu, potężnego kredytu, damy radę, jakoś się utrzymać. Nie jest lekko. Musimy się dużo uczyć, ciężko pracować, dobrać odpowiedni personel, który byłby dla nas wsparciem. Naprawdę nie jest łatwo. Ale satysfakcja jest ogromna. Obiekt się podoba, mamy dużo gości, zainteresowanych naszą szeroką ofertą, którym smakuje nasza kuchnia. Dużo smaków przeniosłam z mojej działalności agroturystycznej. Kuchnia to moje „oczko w głowie”.

F.K. Czy pomimo ogromnego wysiłku, w pokonywaniu wielu problemów, były jakieś inne chwile radości, oprócz podziękowań i zadowolonych twarzy gości?

L.K. W 2008 roku otrzymaliśmy I miejsce w konkursie „Dziedzictwo Kulinarne Lubelszczyzny za potrawę regionalną - „zupa parzybroda”. Rok 2013 to pełna działalność naszego obiektu. Szczęścia dopełnia nowo otwarty basen, zakończony dzięki wsparciu unijnemu, dużo mniejszemu od poprzedniego projektu, ale jednak. Wreszcie, czerwiec 2013 przynosi ogromną radość i satysfakcję, to miesiąc prestiżowych nagród, przytoczonych na początku naszej rozmowy, doceniających nasz trud i determinację.

F.K. Dziękując za wywiad, proszę w kilku zdaniach zachęcić mieszkańców do odwiedzenia Waszego pensjonatu.

L.K. Kończąc ten wywiad, dziękujemy za wysłuchanie nas, prosimy o wsparcie dobrą energią. Pensjonat Szkoleniowo – Wypoczynkowy „Sosnowe – Zacisze” uzyskał trzygwiazdkową kategorię, co świadczy o jego standardzie. Służy swoimi możliwościami w zakresie szkoleń, integracji, imprez rodzinnych, wypoczynku oraz rekreacji, szczególnie w strefie SPA. Razem z personelem robimy wszystko, aby satysfakcja była obopólna. Na koniec chcemy podziękować Wszystkim tym, którzy nas wspierali i robią to nadal. Mówimy o ludziach, instytucjach, których po drodze spotkaliśmy, realizując nasze przedsięwzięcie. Wielkie serdeczne podziękowanie!!!

Życzcie nam zdrowia!

Dziękujemy i zapraszamy do naszego pensjonatu.