Historyk Tomasz Łabiszewski z IPN podaje, że tylko w lipcu 1948 roku milicja i UB przeprowadziła ponad dwa tysiące operacji przeciwko „bandom". Z jednej strony ginęli i trafiali do aresztów żołnierze AK, z drugiej w odwecie ginęli szefowie gminnych i powiatowych komitetów PPR, nadgorliwi utrwalacze władzy ludowej, ormowcy i konfidenci. Warto dodać, że w tym nowym systemie, który przyniosła nam Armia Czerwona podejrzanym i skazanym mógł być każdy. Nie tylko w Polsce ale również w Związku Sowieckim nikt nie mógł być pewnym, że „ręka sprawiedliwości ludowej" nie skaże go na śmierć lub wieloletni pobyt w więzieniu czy łagrze. W tym chorym systemie z dnia na dzień kat zamieniał się w ofiarę a sam Stalin opętany morderczą obsesją aresztował i skazywał na śmierć najwierniejszych sojuszników i stróżów bolszewickiej doktryny. Żona samego Wiaczesława Mołotowa Polina Karpowska - Żemczużyna członek Komitetu Centralnego została najpierw wykluczona z partii a następnie aresztowana i skazana na pięć lat zesłania. Kiedy po śmierci Stalina zapytano Mołotowa jaki prezent chciałby otrzymać na Święta Bożego Narodzenia minister spraw zagranicznych grzecznie poprosił (nie rozkazał ale prosił) aby uwolniono Żemczużynę.

W 1948 roku według danych resortu bezpieczeństwa ukrywało się w naszym kraju ok. 250 żołnierzy AK. Głównie na Białostocczyźnie i Lubelszczyźnie. Ta garstka straceńców – jak ich wówczas nazywano była dla nas Polaków oazą wiary i woli zwycięstwa na pustyni zwątpienia i beznadziejności,bowiem coraz więcej ludzi popadało w apatyczny nastrój starając się dostosować do znienawidzonego ale umacniającego się porządku.

Wśród tej garstki straceńców był Jan Leonowicz ps. „Burta", który mimo że UB krok po kroku starał się go namierzyć w sposób nieprawdopodobny, wręcz cudowny wymykał się jak duch i powoli zmieniał się w żywą legendę. Ta walka była jednak skazana na klęskę. Obławy i coraz częstsze zasadzki powodowały szybkie kurczenie się jego oddziału. Z dnia na dzień przybywało konfidentów i donosicieli, którzy za pieniądze lub awans gotowi byli Go „sprzedać". „Burta" czując, że śmierć jest blisko kilka dni wcześniej oddał żonie ślubną obrączkę nie chcąc aby dostała się w obce ręce. W takiej sytuacji bardzo chciał aby dane mu było zginąć w walce z bronią w ręku i prosił najbliższych o modlitwę aby Bóg oszczędził mu cierpień i upokorzeń w więzieniach UB.


Córka „Burty" Barbara Leonowicz – Babiak kilkanaście dni temu w Nowinach powiedziała, że ponad dziewięćdziesiąt osób wzięło pieniądze za śmierć Jej ojca. Oczywiście można wybaczyć tym , którzy katowani i zastraszani przez UB zdradzili kolegę i towarzysza broni ale jeśli ktoś zrobił to dla pieniędzy to jest to obrzydliwe i odrażające. W noc poprzedzającą uroczystość odsłonięcia tablicy upamiętniającej śmierć Jana Leonowicza zdarzyło się coś jeszcze równie obrzydliwego. Na betonowych barierach zabezpieczających drogę od strony rzeki w miejscowości Nowiny pojawił się napis „Burta bandyta". Dzisiaj po wielu latach od zmian ustrojowych nawet środowiska lewicowe są świadome i oficjalnie przyznają, że żołnierze AK byli w tych trudnych powojennych latach bohaterami a ich prześladowcy przestępcami. Widać jednak, że są w naszych środowiskach ludzie niereformowalni i odporni na wiedzę. Dla mnie „Burta" jest oczywiście bohaterem, a ci którzy kiedyś go prześladowali a dzisiaj wypisują obrzydliwe hasła są niestety niechlubną pozostałością minionego systemu. Pokładam nadzieję, że tych którzy kochali Stalina a Burtę i jemu podobnych uważali za bandytów jest już tylko garstka i głęboko wierzę, że młode pokolenie polaków zerwie z komunistyczną przeszłością a kłamstwo i nienawiść tak charakterystyczne dla poprzedniego systemu potrafi zamienić na miłość i prawdę i na tych wartościach będzie budować przyszłość naszej ojczyzny.
                                                                                                         Franciszek Kawa